poniedziałek, 25 kwietnia 2016

O spacerach, życiu i puszczaniu psa luzem

Dzisiaj krótko mówiąc post o naszej codzienności.Czy szarej i ponurej? Niekoniecznie! Ten miesiąc jest dla nas miesiącem nowych rozwiązań i motywacji, a przede wszystkim przełamania się i zwiększenia swobody Kory. Zwykłe spacery na smyczy powoli zaczynały mnie nudzić, nie dawały satysfakcji przez co unikałam ich jak tylko mogłam. Nie jeden raz zdarzyło się, że mój pies w ciągu całego dnia wyszedł na szybkie siku wokół bloku co z perspektywy czasu uważam za najbardziej karygodny błąd jaki mogłam popełnić mając psa takiej rasy. Na szczęście motywacja ze strony innych, samozaparcie, a przede wszystkim obserwacja zmian jakie zachodzą w psim zachowaniu skłoniły mnie do przemyśleń nad tym co tak na prawdę chcę osiągnąć z Korą. Do tej pory wychodziłam z założenia, że jeśli poćwiczę kilka razy w miesiącu to efekt będzie taki sam, a przecież mój pies nie jest przysłowiowym orłem w nauce więc nie ma sensu się starać. A tu was zaskoczę! Owszem Kora nie jest borderem, który w mgnieniu oka przyswaja wiedzę. Jest husky'm..
Upartym, sprytnym, a przede wszystkim mądrym psem, który odpowiednio zmotywowany umie nawiązać ze mną współpracę.
Zmotywowana, z chęcią do pracy z własnym psem i wiarą w jego możliwości przystąpiłam do pracy. Naszym najważniejszym punktem było znalezienie i wypracowanie motywacji u Kory. Do tej pory stosowałam motywację na jedzenie, która nie zawsze się sprawdzała, a ja nie wiedziałam od czego to zależne. Teraz wiem, że podstawowym błędem który wielu z nas popełnia przy pracy z psem jest nieświadomość tego co działa na naszego psa i pobudza go do pracy. Przeszukałam różne strony, pisałam z różnymi osobami, ale w tym temacie najbardziej pomogła mi Zuzka od Atoma. I takim sposobem udało się znaleźć naszą małą motywację czyli ser :)
Za ser można zrobić wszystko, można nawet stanąć na głowie. A jak już ma się w ręce atut, który działa na naszego można osiągnąć wszystko..
A nasze osiągnięcia? W tym miesiącu mamy ich bardzo dużo, ale o tym więcej w notce z podsumowaniem kwietnia. Jednym z ważniejszych , z którego jestem dumna jest zostawianie zaczepiających nas psów. Tutaj sprawę załatwił ser, który Kora dostawała w nagrodę za każdego pięknie ominiętego psa. Kilka powtórzeń, co najmniej 2 kurtki przesiąknięte zapachem sera, ale się udało. Teraz spacer jest dla nas czymś przyjemnym, a ja nie muszę się martwić, o to że Kora zaczepia inne psy czy też razem z nimi ujada.
I najważniejszy punkt, a także powód pisania dzisiejszej notki. Przyjrzyjcie się dobrze zdjęciu..
Tak, tak, jest łąka, jest Kora i nie ma smyczy. Pierwsza nasza samotna sesja, a także pierwsze nasze ćwiczenia w rozproszeniach. Oczywiście najpierw spacerek po łące, potem Kora przypięta na smyczy obwąchująca kawałek terenu, a później? Później było tylko lepiej. Odpięłam ją w takim momencie, żeby nie zorientowała się, że ma swobodę. Kilka ćwiczeń ze stopniowym zwiększaniem odległości i w końcu zaryzykowałam. Bo czemu nie miałabym jej zaufać widząc jak mój pies cieszy się chwilą, która obecnie trwa? Jak zawsze gdy odpinam smycz i tym razem moje serce wchodziło do gardła. Jednak po kilku miesiącach motywacji wiem kiedy mój pies ma ochotę zwiać (o zgrozo, zabijcie mnie, tutaj pomogła metoda Cesara Milana). Tym razem tej ochoty nie było. Na łące całkowite skupienie na mnie, w końcu z serkiem, dobrym słowem, pieszczotami i zabawą jestem atrakcyjniejsza niż kotek spacerujący po drugiej stronie łąki, kaczki na rzece czy psy po jej drugiej stronie.A co tam, że ledwie 5 metrów od nas kuropatwa szykuje się do lotu, przecież jeśli pancia woła to na pewno ma jakiś powód i super nagrodę. Tylko głupi by nie skorzystał. Tak, ten wypad był naszym małym sukcesem i momentem przełamania, a także zwiększenia zaufania z czego jestem bardzo dumna. Mamy też nasz mniejszy sukces! Udało się zrobić zdjęcia, z których chyba pierwszy raz jestem zadowolona, no i ruszył też mini kurs photoshopa :)
Kochani przypominam wam o zakrapianiu psów przeciw kleszczą. W tym roku jest ich okropnie dużo co na pewno zauważyliście, bo wielu z psich blogerów czy też osób z fanpage boryka się z boleriozą i innymi chorobami przenoszonymi przez kleszcze. Kora po wypadzie na łąki również przyniosła jednego niechcianego lokatora. Na szczęście więcej ich nie było, a objawów żadnej z chorób również nie widać. Zawsze lepiej wydać te kilka złotych żeby zabezpieczyć psa niż później spędzać całe dnie u weta :)

11 komentarzy:

  1. Twój sposób z nauką niezaczepiania psów muszę sama wypróbować. Bo może i Cezar nie ujada i nie ciągnie, ale jeży się i spina jak widzi dużego psa. Może uda mi się to wypracować, burków do ćwiczeń nam nie brakuje. U nas motywacją jest wszystko co da się zjeść :P
    Kupuj linkę, i sio na pola! Mówiłam że ci nie zwieje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulacje, Kora zaznała swobody całkowitej ;) To rzeczywiście sukces, teraz tylko trochę pracy i mam nadzieję, że takie chwile wolności będą jak najczęstsze :)
    Ja też odkryłam ser. Za ser wszystko. Ze względu na nadwagę, próbowałam podstępem przemienić Goudę na zdrowszy, biały ser, ale zostałam nakryta, a dziwne kulki białego sera (które specjalnie dla Saby stworzyłam) zostawały definitywnie odtrącanie. Dlatego został żółty, ale stosuję go raczej okazjonalnie.
    Zdjęcia bardzo mi się podobają! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to ogromne gratulacje! :) Znam naprawdę baaardzo mało husk/malamutów które mogą chodzić luzem, a teraz jeszcze Kora ^^ Jeszcze raz gratki :)
    Co do kleszczy-masz niestety rację, jest ich cholerny wysyp... po jednym polnym spacerze pies przynosił na sobie z 4, a z 6 kolejnych gubił chodząc po domu. Kupiliśmy Foresto i jak na razie jest super! :)
    Pozdrwiamy

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas ser również robi wielką furorę. Obecnie staram się mieszać różne smaczki, ale serek topiony przykładowo zawsze musi być w kieszeni :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Ser może i fajny, ale powietrze w domu już mniej :) Jeden z najsilniejszych pierdogenów. Wolę stosować tylko okazjonalnie. Używałaś kiedyś parówek?
    Razem z Psem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, parówki i kiełbasy i różne domowe jedzenie ale to ser robi największą furorę :D

      Usuń
  6. Husky poruszający się bez smyczy to kontrowersyjny temat, w zasadzie od kiedy Bona ze mną mieszka spotykam się z pytaniem, czy ona nie ucieka, skoro aż tak jej ufam ;) Gratuluję postępów, bo wiem, że w przypadku tej rasy bez pomysłowości ani rusz - trzeba mieć sposób na przechytrzenie ich, bo to są naprawdę cwane zwierzaki i doskonale potrafią ocenić, co bardziej się im opłaca. U nas ser też był swego czasu hitem, potem pojawił się szał na punkcie marchewki. Trzymam kciuki, żeby z posłuszeństwem szło coraz lepiej (u mojej suczki to czasami był chwilowy przejaw dobrej woli, ale ona też nigdy nie była typem, który ma w głowie tylko ucieczki)! Cieszę się, że trafiłam na "huskobloga", będę wpadać :D

    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  7. Matko, jakie piękne oczyska!
    A tak poza tym to podziwiam Wasze osiągnięcia, bo wiem jaki ciężki i trudny charakter mają północniaki. Wiele cierpliwości i dużo smacznych kąsków wszystko kosztuje, ale warto ;)
    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaki cel ma zabranie psu na kontakt z innym psem ? Czy to nie naturalne że psy chcą się poznawać ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. celem jest pewnie to aby mieć nad psem kontrolę, aby Twój pies potrafił iść spokojnie przy nodze i aby nie wyrywał się do każdego napotkanego psa.

      Usuń
  9. U nas nie było łatwo z przywoływaniem. Kersi długo się uczyła. Zawsze ją coś rozpraszało. Zacząłem czytać artykuły odnośnie szkoleń i zabawy z psem na blogu https://johndog.pl/blog/wychowanie/5-najczestszych-bledow-popelnianych-podczas-zabawy-z-psem/. Teraz już wiem jaki błąd robiłem. Po przywołaniu od razu szła na smyczy.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękujemy za wszystkie komentarze, które motywują nas do dalszego działania.Będąc już na naszym blogu pamiętaj, aby poświęcić chwilkę w tym dziale i napisać kilka słów od siebie.